poniedziałek, 22 sierpnia 2016
sałatka z komosy ryżowej
Kiedyś trenowanie quinoa było niemal na porządku dziennym, aż pewnego razu zbiegło się z rotawirusem i od tego czasu komosa gości u nas głównie, a właściwie jedynie jako składnik domowych płatków śniadaniowych. Jakże niedaleko jest od miłości do nienawiści... No, jak by nie było, dziś przepis z archikukbuka, więc bez foty. Sałatka a'la tabbouleh, jednak bez potrafiących uczulić pomidorów, smaczna i orzeźwiająca, a na dodatek bezglutenowa i z tych bezpiecznych dla alergików.
PS. To jest sałatka bardzo fit, więc chętnie bym do niej wróciła, ale nawet zapach gotowanej komosy wywołuje u młodego nudności, mimo, że minęło już chyba z 7 lat od incydentu. Jednak jeśli będę ją robić, a pewnie będę, to z pewnością zrobię zdjęcie i podmienię.
Przygotujmy zatem (przykładowo, proporcje można zmieniać wedle własnego gustu):
szklankę ugotowanej komosy
1-2 świeże ogórki
czerwoną cebulę
2 łyżki posiekanej mięty
na winegret:
3 łyżki oliwy
łyżka octu balsamicznego lub innego naturalnego
łyżeczkę muscovado
sól i pieprz do smaku
Ogórki umyć i pokroić w półplasterki, cebulę pokroić w piórka lub kosteczkę. Warzywa wymieszać z kaszą i miętą. Składniki na winegret wlać do słoiczka, zakręcić i potrząsać naczyniem, aż składniki sosu się wymieszają, a sam sos nabierze konsystencji emulsji. Polać sałatkę, delikatnie wymieszać, ewentualnie doprawić i podawać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja bym się chętnie na taką sałatkę skusiła:)
OdpowiedzUsuńJa jadłam jeszcze wersje z granatem - pycha!
OdpowiedzUsuń