Krem z kukurydzy jest pyszną zupką, ale zaprawdę jego oblicze jest niejedno. Krem sam w sobie jest delikatny i lekko słodkawy, więc robi za fajną bazę. W związku z tym u nas na stole są cztery rodzaje kremu kukurydzianego. Najmłodszy Smakołyk, wiadomo - je bez przypraw, a najstarszy, też wiadomo - z imbirem, pieprzem i chili sypanymi hojną ręką. Przepis jest banalnie prosty, a zupa smakowita, tylko trzeba mieć blender, po kolbie i kartoflu na łebka oraz sporo luzu na info, że nie ma już na świecie kukurydzy nieGMO...
Należy mieć:
4 kolby kukurydzy*
4 niezbyt duże ziemniaki
2 łyżki masła klarowanego lub oleju
bulion (dowolny, u nas warzywny) - ok. 1,5 l
sól, pieprz i słodką paprykę do smaku
po szczypcie imbiru i chili (opcjonalnie)
Ziemniaki obrać i pokroić w kostkę, kolby kukurydzy obrać z ziaren. Rozgrzać tłuszcz i podsmażyć na nim kartofle z ziarnami. Zalać bulionem tak, by pokryło i gotować na niedużym ogniu do miękkości (ok. 15-20 minut). Zmiksować blenderem, dodając ewentualnie tyle bulionu, by osiągnąć odpowiednią konsystencję i doprawić według uznania. Podawać chrupiącymi dodatkami, np. paluchami grissini, grzankami etc.
*jeśli używacie kukurydzy mrożonej, to dorzućcie ją do ziemniaków w takim momencie, by czas gotowania się zgadzał z tym napisanym przez producenta na opakowaniu; jeśli używacie kukurydzy z puszki to nie wiem, bo nie robiłam z takiej
Świetny przepis :)
OdpowiedzUsuńRobię i lubię:) Takie kremy są idealne na tą porę roku. Ja obowiązkowo dodaję do niej grzanki.
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne zdjęcie :) Nigdy nie miałem okazji spróbować kremu z kukurydzy ale na pewno kiedyś wypróbuję. Dzięki!
OdpowiedzUsuń