Jakiś czas temu trafiło do naszego domu urządzenie
Aller DMC. Ta mała myszka, wpięta pod 220V ma za zadanie zdziesiątkować roztocza, które miały czelność bez zaproszenia rozgościć się w naszych domach. Jak powszechnie wiadomo, wraz z nastaniem jesieni następuje wzrost aktywności roztoczy. Kiedyś o tym nie wiedziałam i byłam niezwykle zdumiona, dlaczego mamy objawy, skoro przecież nic już nie pyli. I to mimo pokrowców i eliminacji wszelakich dywaników, codziennego prania ubrań etc. No niestety, co do nogi tego się wybić nie da. Skoro nie da się tak całkiem odkurzaniem, praniem i pokrowcami, to może warto wziąć dziadów jednych z powietrza? Ileż można rozpylać chemię, prać, usuwać, eliminować i wykonywać tańców z odkurzaczem bez stuprocentowej pewności co do wymordowania przeklętego pajęczaka?
Aller DMC emituje ultradźwięki. Owe ultradźwięki nie szkodzą ludziom i zwierzętom, ale zaburzają
cykl rozwojowy i żywieniowy roztoczy oraz neutralizują ich alergeny białkowe.
Efektem jest potężny spadek liczebności tychże niemiłych stworzeń. Czyli dokładnie to, o co chodzi alergikom. Po konkretne, poparte badaniami informacje zapraszam Was na
stronę Aller DMC. Warto się z nimi zapoznać, a w razie nurtujących wątpliwości, skontaktować się z dystrybutorem. A póki co, zapoznajcie się z moją recenzją.
"Myszka", bo tak pieszczotliwie nazwaliśmy naszego
Aller DMC, jest niewielka, niebrzydka i dyskretna. Podłączamy ją do kontaktu i... to by było na tyle. Tam ją zostawiamy, a ona robi swoje. Nie spodziewajcie się efektów od razu, musicie dać jej trochę czasu - producent deklaruje, że na pierwsze efekty trzeba poczekać 3-4 tygodnie. I warto poczekać. Bo u nas, po 3 tygodniach pomieszkiwania Myszki w kontakcie, atmosfera zaczęła się poprawiać. Nie jest to nic spektakularnego. Po prostu coraz rzadziej pokasłujemy, mniej chusteczek zużywamy, a napady wieczornego kichania stają się zdecydowanie mniej natarczywe. Czyli Myszka musi działać, choć trudno w to uwierzyć. No bo przecież jest jako ta gospodyni domowa - siedzi w domu, nic nie robi. Nic nie robi, a jest zrobione. Magia ;)
Żeby nie było, że wyliczam tylko zalety, powinnam teraz przejść do wad urządzenia. Trochę ciężko je znaleźć, ale udało się. Jaka jestem z siebie dumna! Otóż Myszka działa na obszarze około 63 m
3. Nie jestem mocna z matmy, ale wydaje mi się, że w przełożeniu na metraż kwadratowy, będzie to pokój o powierzchni dwudziestuparu metrów. Pokój spory, owszem, ale na całe, nawet nieduże mieszkanie jedno urządzenie nie wystarczy. Najważniejsze jednak, żeby je zamontować w sypialni alergika, bo głównie tam jest potrzebne. Nasza Myszka siedzi sobie w pokoju Jeremiego, bo Nina jeszcze nie wykazuje alergii na kupki roztoczy, a jej brat owszem.
Ogólnie jestem z Myszki bardzo zadowolona i cieszę się, że z nami zamieszkała. Mogę ją Wam z czystym sumieniem polecić. Nawet jeśli teraz nie myślicie jeszcze o alergenach wziewnych, bo na razie macie "tylko" alergię pokarmową, pomyślcie jednak o
Aller DMC. Marsz alergiczny raczej nikogo nie ominie, a poza tym tu nie chodzi jedynie o alergeny. Nie jest miło uzmysłowić sobie, że nie Wy jedyni wypoczywacie na Waszych sofach i śpicie w Waszych łóżkach. Macie do towarzystwa takich oto przyjemniaczków...
... i to wielu, bardzo wielu...
Jeśli zainteresował Was recenzowany produkt - zapraszam na poświęconą mu stronę. Poza tym, powiem Wam w sekrecie, że być może będę miała dla Was jakąś fajną niespodziankę związaną z Aller DMC. Zaglądajcie na Smakołyki, także na
fanpage!