i truskawkami. Bo w pewnym modnym za mej młodości klubie pojawiał się pan ze sprzętem i strudzonym pląsami klaberom takie przysmaki w cenie do zniesienia smażył. "Piekarnia" się, o ile pamiętam, ten klub nazywał. A jeszcze bardziej dawnymi czasy, to do "Filtrów" się chodziło, i to były czasy o niebo słodsze niż te naleśniki z "Piekarni"... Ech! I tak jak teraz te naleśniki dzieciakom smaruję, to... no wiecie, tęsknymi łzami je doprawiam...
PS. Foty brak, bo naleśniki za szybko znikają i jakoś nie ma okazji...
Należy mieć:
te naleśniki bez glutenu lub usmażone według tego przepisu
karobellę przyrządzoną na śmietance roślinnej bezglutenowej, np. ryżowej
truskawki bio*
Truskawki umyć, osuszyć i pokroić w mniejsze kawałki. Dopiero co usmażone, ciepłe naleśniki smarować karobellą, posypywać truskawkami i zawijać w rulony lub składać w trójkąty. Naleśniki dobrze smakują także na zimno.
*ja mam truskawki własnego chowu, warto rozejrzeć się za owocami eko lub popytać wśród rodziny i sąsiadów, czy nie mają niesypanych truskawek do oddania/sprzedania
Truskawki, zdrowy czekoladowy krem, a to wszystko w naleśnikach? Pychota!
OdpowiedzUsuńPożarłabym :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam wegańskiego naleśnika, jak smakuje? Podobnie?
OdpowiedzUsuńPodobnie, takie naleśniki są wporzo, choć oczywiście wolę normalne ;)
UsuńJa naleśniki uwielbiam , z dżem truskawkowym szczególnie , ale kremy z karobem czy kakao to ja wolę wyjadać prosto ze słoika :D
OdpowiedzUsuńMam bogatą wyobraźnie, więc je sobie wyobraziłam (te naleśniki) i powiem Ci, że wyglądają mega apetycznie :)
OdpowiedzUsuń