Na przedwiośniu zawsze człowiekowi czegoś brak. Ciepełka, słoneczka, nowalijek... Oraz czasem witamin i minerałów. No, ale ponieważ od wczoraj mamy już wiosnę, to trzeba się jakoś doprowadzić do użytku. Choćby zdrowotnie...
Z bliżej nieznanych mi powodów, ostatnio moje dzieci dziwnie jedzą. Nina żywi się głównie oliwkami i owsianką, a Jeremi kiełkami i wegetariańskim sushi. Nie bardzo kminię, o co kaman, ale domyślam się, że czegoś im w diecie zabrakło i nadrabiają, jak szaleni. Może ktoś z Was, Drodzy Czytelnicy mnie oświeci? Nie jestem dietetykiem, więc nie podam Wam recepty na uzupełnienie takowego braku, ale opowiem wam, jak staram się zapewnić moim alergikom trochę cennych substancji odżywczych w okresie w owe substancje ubogim.
Surówki
Surówki marcowe to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Dlatego stawiam na warzywa gotowane na parze, najczęściej mrożone. Skropione masłem klarowanym, oliwą, olejem dyniowym, żeby się te ponoć żałosne w dzisiejszych warzywach ilości witamin jak najlepiej przyswoiły.
Awokado
Nie wiem, co w nim jest, ale się nim obżeramy, a to oznacza, że coś w awokado musi być. No i skoro nazywają je superjedzeniem, to chyba naprawdę jest zdrowe? Wrzucamy je do sushi, na kanapki i do sałatek, na przykład.
Tran
I częściej rybka na obiad. Należymy do klubu miłośników ryb, nie uczulają nas. Czasem (rzadko, bo straszna kasa) daję też kawior. Ale jeśli nie możecie ryb i tranu, zapytajcie lekarza o jakiś suplement z pożądanym tłuszczykiem.
Kiełki
Obżeramy się jak wieprze, zwłaszcza lucernowymi. Bogactwo dobra wszelakiego. Odkwaszają. Trzeba tylko pamiętać, by je dwa razy dziennie dobrze opłukać pod bieżącą, chłodną wodą i zawsze dokładnie tuż przed podaniem. Można je wrzucać na kanapki, do zup, sałatek, blednerować w koktajlach, rozrzucać na tartach, a nawet zawijać w
sajgonki ;)
Szczypiorek
Niom niom. Ponoć alkalizuje, no i zawiera sporo minerałów. Dodaję go do czego się da, nie tylko sałatek. Moje dzieci mogą żółtko, więc robię im szczypiorkową pastę z żółtek z dodatkiem odrobiny masła klarowanego.
Natka pietruszki
Jej przemyt to rzecz niełatwa... nie ma tak dobrze, że można wsypać do zupy. No chyba, że do takiej, w której nie widać. Podkładanie pod porcję ziemniaków też się nie sprawdza. Ale warto walczyć, dodawać do farszów, surówek etc. żeby przemycić choć troszkę tego zielonego złota.
Kiszonki
Domowe, najlepiej. Ponoć w takich ogórkach i kapuście, oprócz dobrych bakterii jest jeszcze sporo innego dobrego.
Rzeżucha
Tę to wysiewam non stop. Niestety, jej specyficzny smak nie każdemu jest... w smak. Szkoda, bo to samo zdrowie, warto pomyśleć o tym, jak ją przemycić. Może w jakiejś paście? Nie wiem, naprawdę, bo my akurat bardzo lubimy.
Nori
To wyższa szkoła jazdy, bo nie znam wielu dzieci lubujących się w sushi na przykład. Nie dziwię się, bo sama jak wiele lat temu pierwszy raz spróbowałam glonów, to nie byłam szczególnie zachwycona. Ale potem jakoś tak pokochałam... Syn od razu polubił, no i teraz sushi muszę rolować co najmniej raz w tygodniu. Oczywiście wege, najchętniej z awokado. Z jednej strony się cieszę, bo glony to niemal samo zdrowie, ale z drugiej strony jod, Fukushima i te sprawy, więc trzeba ograniczać ;)
I to by było na tyle. Bida. Nie możemy się doczekać lata.