W życiu każdego alergika nadchodzi moment, w którym musi dać się sprowokować ociupiną alergenu. Czasem się uda takiemu jednemu z drugim, a czasem nie. Nam się udało z żółtkiem, ale z białkiem już nie. Lepszy rydz niż nic, czyli warto próbować. Pamiętamy, jak się przeprowadza akcję-prowokację? Jeśli nie, to dla przypomnienia: robimy coś z alergenem, np. ciasteczka albo naleśniki. Robimy potrawę tak, by alergik w takim ciastku czy naleśniku dostał tylko troszeczkę alergenu, dosłownie szczyptę. Jednego dnia dostaje jedno ciasteczko, jeśli nic się nie dzieje, to za dzień/dwa dostaje dwa ciasteczka. Załóżmy, że po 3 czy 4 ciasteczkach też jest dobrze. Cudownie! Teraz czas na grubszą rurę - robimy ciasto z dwoma żółtkami. Kawałek, dwa kawałki... Jest dobrze? Super. W takim razie wrzucamy pół żółtka do zupy. Udało się? Gratuluję! :)
PS. A jutro pokażę ciasteczka, na których testowaliśmy żółtko.
Brawo! Zawsze to coś! :D
OdpowiedzUsuńNiooooo, bardzo się cieszymy :)
UsuńSuper sukces! Czy po takim zdanym egzaminie zółto może na zawsze zostać w jadłospisie?
OdpowiedzUsuńTak, może. I zostanie. W związku z tym zrobię jeszcze jedną zakładkę: "Z żółtkiem" ;) Bo blog to jednak bajka bez jajka ;)
Usuńoby jak najwięcej takich udanych prowokacji!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Pesteczko!
Usuńgratulacje! a możesz powiedzieć ile twój szkrab ma miesięcy/lat? mi jedna alergolożka powiedziała że mam wprowadzać żółtko po ósmym miesiącu, ale mam spore wątpliwości czy to jest dobry pomysł...
OdpowiedzUsuńDzięki. Młoda ma prawie 2 lata (bo tu o nią chodzi, starszy ma prawie 10 i może jajka, byle nie za dużo). Na twoim miejscu poczekałabym, aż młody skończy rok. Możesz też spróbować najpierw z żółtkiem przepiórczym, często jest tak, że kurzego dzieciak nie może, a przepiórcze owszem. Będę trzymać kciuki :)
Usuńno tak mi też mówiła pierwsza alergolożka do której poszliśmy, że dopiero po roczku. potem się wybraliśmy do takiej na nfz i mi wprowadziła lekki zamęt w głowie z tym wprowadzaniem produktów, zapisała ketotifen i powiedziała "do zobaczenia za pół roku"... esz, szkoda gadac...
UsuńKetotifen... dzizas. Nie dajcie się konowałom, a wszystko będzie dobrze :)
Usuńgratuluję udanej prowokacji :) i czekam na przepisy :D
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńMałymi kroczkami życie nabiera więcej smaków! I to dosłownie ;)
OdpowiedzUsuńTo fakt! :)
UsuńSuper! Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNo i przy prowokacjach /tych nieudanych/ nie należy się dołować. W ogóle nie wolno tego robić. Z pokarmami różnie to bywało - raz na, raz pod ;). Z własnych obserwacji zauważyłam, że alergia też kapryśna jest i w różnych okresach życia różne alergeny sobie upodobuje zapominając przy tym, że wcześniej inne gusta przecież paniusia miała ;). Więc próbować, prowokować co jakiś czas. A nuż... :)
OdpowiedzUsuńSierściucha też przerobiłam ...na psa. Autoodczulanie domowym sposobem - alergia na kota wyszła, to koteczek dla jednej i drugiej - po jednym. Teraz niestety pies olbrzymi w testach wyszedł a kota ani śladu - nie mógł wcześniej??? Jak ja nie lubię kotów! ;). Po czterech latach spokoju znów mleko daje o sobie znać u starszej. Żeby się nie nudziło za bardzo chyba...
Pozdrawiam :)
Od pierwszej do ostatniej literki - nic dodać, nic ująć! :) Musimy się z tym pogodzić i wyluzować :)
UsuńA u nas z żółtkiem nie daliśmy rady. Wszystko, absolutnie wszystko mała je, po żółtku dostaje od razu kaszy na policzkach. Ma dopiero 7 miesięcy, odczekam i zacznę po ociupince znowu za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńAle numer ;) Spoko, za parę miesięcy przejdzie. A może spróbujcie z przepiórczym?
UsuńPS. Fajne masz blogi.