Przygotujmy:
na ciasto kruche:
300 g mąki
200 g bezmlecznej margaryny
100 g cukru pudru
lodowata woda
oraz:
dżem z kwaskowatych owoców (użyłam jagodowego własnej roboty)
paczka pianek marshamllow (u mnie kwiatki Haribo)
2 opakowania zielonego lukru (użyłam Dr Oetkera)
Składniki na ciasto zagnieść, uformować kulę (wody dodać tylko tyle, żeby masa się zlepiła), chłodzić przez godzinę. Rozwałkować na 0,5 cm, uformować dwa placki, w tym jeden z rantem, ponakłuwać widelcem i piec ok 25 minut w 170 stopniach. Dżem przesmażyć, przełożyć placki, a następnie polać lukrem i powtykać piankowe kwiatki. Odstawić do zastygnięcia.
I przekrój:
Zapraszam do Veggie na świetny konkurs Przepisy Wielkanocne! Dodaj swój wegański lub wegetariański przepis, a być może dostaniesz fajną nagrodę :)

Niestety, nie mogę zaakceptować Twoich przepisów do akcji, bo nie zawierają linka lub banera akcji. W przepisach wspominasz tylko o innej akcji, a o "Wielkanocnych Smakach" nie :(
OdpowiedzUsuńJeśli zgodnie z zasadami dodasz linki lub banerki, będę mogła przyjąć przepisy.
Mirabellko, właśnie się zorientowałam, i walczę ;)
OdpowiedzUsuńTeż kupiłam na zajączka te pianki:) Ja dziś kombinuję z babką drożdżową. Zobaczymy czy mi wyjdzie godna zaprezentowania:)
OdpowiedzUsuńMazurek palce oblizywać!
Pianki ładne, ale w smaku to niestety niezbyt mi się podobają...
UsuńBaba na pewno będzie świetna, już nie mogę się doczekać :)
Dziękuję MAG :-*
uroczo ;]
OdpowiedzUsuńa tych pianek to nie spotkałam.
Dziękuję Karmel-itko! Takie pianki w każdym sklepie u nas, hmmmm... kupić i przysłać?
OdpowiedzUsuńJa też się muszę lepiej rozejrzeć za tymi piankami, bo idealne na dekorację. Mazurek prześliczny, a puryści zawsze mogą wykorzystać ogólny pomysł, a lukier zrobić samodzielnie.
OdpowiedzUsuńdzięki OSo! Jam też purystka, ale bez przesady ;)
UsuńA te pianki to chemii nie mają??? Bo ja to muszę na chemię uważać :( Może lepiej taki lukier plastyczny robić, co? Na kotlecie jest przepis na to cudo.
OdpowiedzUsuńAle i tak kocham Twoje przepisy, na chemię przymykam oko;)
OdpowiedzUsuńDzięki, jesteś Kochana :-*
Usuńteoretycznie to dozwolona chemia i jak raz na jakiś czas się zje to chyba się przeżyje ;) ale jeśli Nati ostro reaguje to zrób najzwyklejszy lukier i sokiem ze szpinaku go! ;)
Uwielbiam takie wiosenne klimaty:) A pianki to ulubione słodycze mojej mamy, więc takim mazurkiem by nie pogardziła:D
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam pianki, zwłaszcza wysuszone - kładę na noc na talerzyk i następnego dnia są takie fajne, suche i trochę ciągnące, przypominają mi mój ulubiony smakołyk - pańską skórkę ;)
UsuńPozdrowienia dla szanownej rodzicielki :)
PS. Elexis, ale masz fantastyczne zdjęcie!
UsuńZastanawiam się między różanym mazurkiem z Twojej książki, a tym właśnie. Produkcja z myślą o trzyletnim pierworodnym, więc pewnie z jego punktu widzenia lepszy ten z lukrem? No, ale ten lukier... nigdy go nie jadł, bo zastanawia mnie pozycja dwutlenek tytanu: to bardzo duże dziadostwo?
OdpowiedzUsuńJadwiga
Ten dwutlenek akurat jakoś szczególnie straszny nie jest, ale wiadomo, że lepszy byłby cukier puder utarty na lukier przez mamę, i ewentualnie zabarwiony, np. sokiem z jagód.
UsuńA kiedy najwcześniej mogę upiec ciasto na ten mazurek? On z czasem twardnieje, czy nie?
Usuń